Wojna w Ukrainie: historie ukraińskich pracowników IT
Wojna w Ukrainie: historie ukraińskich pracowników IT
#SolidarniZUkrainą
War-life balance: Co to znaczy utrzymać pracę w czasie wojny
Od 24 lutego 6,6 mln osób na Ukrainie opuściło swoje domy i stało się osobami wewnętrznie przesiedlonymi. 60% z nich straciło pracę, a miesięczny dochód 35% ich rodzin wynosi mniej niż 200 euro. Dla Zoi Kurbanowej, specjalistki ds. e-mail marketingu w CodeGym.cc, to nie tylko liczby. “Wszyscy moi przyjaciele, którzy pracowali w różnych sektorach, stali się bezrobotni od momentu rozpoczęcia wojny” – mówi. Jej mąż i mama również stracili pracę. Przez kilka miesięcy Zoya była jedynym źródłem utrzymania swojej rodziny. Wspierała swoich bliskich i pokrywała koszty wynajmu za dwa mieszkania: swój tymczasowy dom na zachodzie Ukrainy i swoje stałe mieszkanie w Kijowie.
“Myślałam, że nawet jeśli wybuchnie wojna, Kijów będzie bezpieczny”.
Mam wrażenie, że wojna na pełną skalę zaskoczyła wszystkich. Nikt nie wierzył, że to się może stać naprawdę. Jednocześnie słyszeliśmy wiele ostrzeżeń. Na przykład moja znajoma pracowała dla francuskiej humanitarnej organizacji non-profit działającej na Ukrainie przez ostatnie osiem lat (od kiedy w 2014 roku rozpoczęła się rosyjska inwazja). Wielu pracowników to obcokrajowcy, więc ich kierownik zaczął martwić się już na kilka tygodni przed 24 lutego. Organizacja rozważała przeniesienie biura gdzieś bliżej granicy z UE. Ostatecznie przenieśli się do Lwowa, gdzie pojechała również moja znajoma.
24 lutego, wczesnym rankiem, zadzwoniła ona do mnie z wiadomością “Zaczęła się wojna”. Pewnie każdy Ukrainiec dostał tego dnia taki telefon… Najpierw nie wiedzieliśmy z mężem co robić – nie potrafiliśmy podjąć żadnej konkretnej decyzji i gdzieś wyjechać. Miałam to dziwnie silne przeświadczenie, że nawet jeżeli wybuchnie wojna, to Kijów będzie ostatnim miejscem, które Rosjanie będą próbowali zdobyć. Jednak ponieważ wszyscy nasi znajomi opuszczali miasto, my również postanowiliśmy wyjechać.
vivo X Fold – miałam w ręce składany super smartfon
Zadzwoniliśmy do naszego przyjaciela, który mieszka w obwodzie iwanofrankiwskim i pracuje w lokalnym wolontariackim ośrodku rekolekcyjnym. Wiedzieliśmy, że na terenie tego ośrodka znajduje się hostel, więc zapytaliśmy, czy moglibyśmy się tam zatrzymać. Okazało się, że hostel jest już w pełni zarezerwowany dla kobiet z dziećmi, ale nasz przyjaciel powiedział, że coś wymyślimy. W taki właśnie sposób wybraliśmy nasz cel podróży.
22 godziny jazdy, niemal bez przystanków. Wiele kubków kawy i mnóstwo strachu. Gdy w końcu dotarliśmy na miejsce, okazało się, że jedynym wolnym “pokojem” jest sala konferencyjna. Spaliśmy na podłodze, gdzie było bardzo zimno. Dzieliliśmy jedną toaletę z 20 innymi osobami, a wzięcie gorącego prysznica było możliwe tylko w nocy. Było ciężko, ale powtarzałem sobie, że przynajmniej jesteśmy bezpieczni. Nie byliśmy pod ostrzałem ani okupacją jak wielu Ukraińców. Mieliśmy szczęście.
Później znaleźliśmy mieszkanie i wynajęliśmy je. Gdy wyjeżdżaliśmy z Kijowa, pakowaliśmy się tak, jakby to był krótki wyjazd, tylko na 1 lub 2 tygodnie. Spoiler alert: nasz tymczasowy pobyt na zachodzie Ukrainy trwał 4 miesiące. A mogliśmy sobie na to pozwolić tylko dlatego, że zachowałam pracę, mogłam pracować zdalnie i dostawałam wynagrodzenie.

“Stałam się jedyną osobą utrzymującą rodzinę”.
Mój mąż stracił pracę dokładnie 24 lutego. Pracował dla firmy z branży e-commerce; jej działalność ustała, gdy zaczęła się wojna. Mój mąż i wszyscy jego współpracownicy nie dostali nawet pensji za luty. Był to duży problem, ponieważ wiele z tych osób stanowiło jedyne źródło utrzymania dla swoich rodzin (na przykład wspierało żony z małymi dziećmi). W czasie wojny zostali z pustymi rękami.
Na szczęście dla naszej rodziny ja wciąż miałam swoją pracę. 24 lutego wszędzie panował ogromny chaos i nikt nie wiedział, co robić. Nasza firma ma swój czat o nazwie “Praca z domu”, gdzie umieszczamy wiadomość, jeśli z jakiegoś powodu pracujemy z domu lub jesteśmy niedostępni. Tego dnia nikt nawet nie pamiętał, żeby rano napisać na ten kanał. I przez kilka dni wszyscy byliśmy offline.
Jednak w następny poniedziałek nasz dyrektor generalny napisał wiadomość o treści “Jeśli możecie, pracujcie zdalnie i dbajcie o siebie”. Celem naszych menedżerów najwyższego szczebla było uratowanie zespołu, kontynuowanie pracy i utrzymanie firmy w ryzach. Bałam się zwolnień, ale prezes wyraźnie powiedział nam, że rozumie obecną sytuację i nie może zostawić ludzi bez pieniędzy w tak trudnych czasach. To była ulga, mój mąż i mama już stracili pracę, a musieliśmy płacić czynsz za dwa mieszkania (to, w którym mieszkaliśmy i drugie w Kijowie).
Test Vasco Translator V4 – swobodnie rozmawiać i czuć się zagranicą jak u siebie
Komunikacja w firmie pozostała otwarta, przejrzysta i szczera – jak przed wojną. Kierownicy zespołów odpowiadali na pytania pracowników, a ja i moi koledzy czuliśmy, że hasło “najpierw ludzie” to nie tylko miły slogan dla naszej firmy. Jeden z naszych pracowników jest również psychologiem, kierownicy zespołów powiedzieli, że możemy z nim porozmawiać, jeśli czujemy się przygnębieni. Ponadto, raz czy dwa podzieliliśmy się naszymi emocjami i zmartwieniami po spotkaniu. Na początku było to dziwne, ale potem dodawało otuchy. Czuliśmy się tak, jakbyśmy spotykali się w biurze i rozmawiali przy filiżance kawy, jak kiedyś. To nas trochę do siebie zbliżyło.
“Moja mama musiała pracować pod syrenami przeciwlotniczymi – albo zrezygnować”.
Razem z mężem pochodzimy z Mikołajowa, miasta położonego na południu Ukrainy. Przeprowadziliśmy się do Kijowa 5 lat temu, ale moja mama została w rodzinnym mieście, pracując w małym sklepie, który sprzedaje ciastka i cukierki. Mikołajów leży dość blisko Chersonia, a Rosjanie zajęli Chersoń w pierwszych tygodniach wojny.
Właściciel sklepu chciał go utrzymać. Moja mama musiała więc pracować nawet pod syrenami przeciwlotniczymi – albo zrezygnować. Jest na emeryturze, ale przerażała ją utrata pracy. Nie mogłam pozwolić mamie pracować w takich warunkach i powiedziałam: “Twoje życie jest o wiele ważniejsze niż ta praca”. I znów moja praca (i pieniądze, które zarabiałam) ratowała nam życie.
W końcu przekonałem ją, żeby przyjechała na zachód Ukrainy i została z nami. Ewakuacja z Mikołajowa nie była łatwa z powodu ostrzału. Pociągi nie chciały jeździć – było zbyt niebezpiecznie. Dlatego z pomocą Czerwonego Krzyża mama pojechała samochodem do Odessy, a następnie pociągiem z Odessy do Lwowa.
Test Canon Pixma G640 – do drukowania zdjęć
Moja mama przez całe swoje życie rzadko opuszczała Mikołajów. Droga na zachód była więc dla niej męcząca. Ogromne tłumy na dworcu, w pociągu… W 4-osobowej można było znaleźć 15 osób, a wszyscy byli wystraszeni i zdenerwowani.
We Lwowie mama musiała zmienić pociąg. Lwowski dworzec był wtedy pogrążony w totalnym chaosie. Jednak dzięki wolontariuszom znalazła właściwy pociąg i nie była głodna. Nie wyobrażam sobie, jak miałabym jej pomóc na odległość.
Dopóki moja mama do nas nie dojechała, nie mogłam dobrze spać. Prawie każdej nocy miałam koszmary, byłam nerwowa i przytłoczona emocjami. W chwili, gdy ją zobaczyłam, poczułam się tak, jakby z moich ramion spadł 10-kilogramowy kamień. To była ogromna ulga!
Mama została z nami przez jakiś czas, a później pomogłam jej przenieść się do Hiszpanii, gdzie mieszka mój brat.
“Nadal pracuję zdalnie i nadal czuję niepokój, gdy wychodzę z domu”.
Gdy mieszkaliśmy na zachodzie kraju, mój mąż nie pracował. Nie było tam wystarczająco dużo miejsc pracy nawet dla miejscowych. Zajmował się jednak wolontariatem, co pomagało mu wypełnić sobie czymś czas.
W ciągu kilku miesięcy jego firma zaproponowała pracownikom wznowienie pracy. Nie mogła jednak odbudować przedwojennych wielkości sprzedaży i wypłacać takich samych pensji. Jednak mimo wszystko to było już coś, a mój mąż nie chciał stracić tej możliwości wniesienia swojego udziału do rodzinnego budżetu. Dlatego zgodził się i wrócił do Kijowa przede mną. Na początku maja dostał pierwsze pieniądze od czasu rozpoczęcia wojny – była to jego pensja za luty. Teraz zarabia mniej i szuka nowej pracy. W Kijowie nie jest obecnie łatwo, ale trzymajmy kciuki.
Jeśli chodzi o mnie, to do czerwca nie czułam się na tyle spokojna, żeby wrócić do Kijowa. Nasza dzielnica nie jest najbezpieczniejszym miejscem w mieście, ponieważ niektóre obiekty mogą być celem dla Rosjan. Niemniej jednak w końcu pogodziłam się z tą myślą i wróciłam do domu.
Nadal pracuję zdalnie. Po części dlatego, że droga do biura i z powrotem zajmuje więcej czasu niż przed wojną. A po części dlatego, że czuję niepokój, gdy muszę wyjść z domu. Mogę na przykład iść do sklepu, ale nie jest to łatwe. Rozważam poproszenie o profesjonalną pomoc w tej kwestii. W dzisiejszych czasach Ukraińcy przeżywają tak wiele emocji, że trudno jest sobie z nimi poradzić samemu.
Test TP-Link Tapo C320WS – gdy martwisz się o bezpieczeństwo domu
Niektórzy z moich kolegów z pracy są już w Kijowie, a niektórzy w innych miastach lub za granicą. Nasz zespół jest jednak bardzo silny i możemy pracować z dowolnego miejsca bez szkody dla naszej wydajności. Ponadto, od lutego uruchomiliśmy wiele nowych projektów. Firma chce przetrwać i walczy o przyszły dobrobyt, więc szybko się rozwija i sprawdza różne pomysły. Na przykład, zainicjowaliśmy projekt darowizn: możesz kupić subskrypcję dla siebie, a CodeGym pokryje jeszcze jedną subskrypcję dla Ukraińców, którzy stracili pracę i chcą przebranżowić się na programistę Java. Ponadto przygotowujemy nowe kursy i wchodzimy na nowe rynki.
W przeszłości często rozmawialiśmy o niektórych z tych pomysłów, ale nigdy nie mieliśmy czasu i środków, aby je realizować. Teraz nadszedł czas, abyśmy stali się bardziej odważni, działali szybko i zrobili wszystko, co wcześniej odkładaliśmy na później – a nawet więcej.