Testowane Cotsubu umieszczono w etui z tworzywa sztucznego. W tym przypadku jest to kolor brownie. Etui ładujące w kształcie powiększonej pastylki jest małe i kompaktowe, dzięki czemu można je łatwo otworzyć i zamknąć jedną ręką.
Słuchawki wyposażone są w funkcję automatycznego parowania, która rozpoczyna się po otwarciu pokrywy etui. Przy wyjętych i wyłączonych słuchawkach dotykiem sensora. Dzięki temu muzyki możemy słuchać natychmiast po włożeniu słuchawek do uszu. I odwrotnie, zaraz po włożeniu słuchawek do etui i zamknięciu wieczka następuje automatyczne wyłączenie, co daje pewność, że nie zapomnimy o wyłączeniu zasilania. Słuchawki wyłączymy też przez dotknięcie czujnika dotykowego ok. 3 s, aż usłyszymy 2 rodzaje elektronicznych dźwięków.
Futerał ten nie tylko służy do przechowywania słuchawek, ale kryje sobie znacznie więcej, a mianowicie akumulator, który je również naładuje, gdy tylko włożymy je do środka. Sam akumulator oczywiście można naładować, podłączając go przy użyciu dołączonego kabla micro USB-C do portu USB np. naszego laptopa.
Nic tutaj nie trzeszczy, nie odstaje, a magnesy umieszczone w środku idealnie przytrzymują słuchawki w środku i powodują, że klapka opakowania sama się nie otwiera. Wszystko jest, zatem idealnie spasowane. Wykończenie obudowy metodą „śnieżnej powierzchni proszkowanej” zapobiega odciskom palców i zabrudzeniu, a na powierzchni wyraźnie wyczuwamy miłą w dotyku szorstkość.
Zarówno obudowa słuchawek, jak i etui są ekstremalnie lekkie. Zaokrąglone etui zmieści się w każdej kieszeni, plecaku czy torebce. A czy zestaw przetrwa wszystkie nasze wędrówki, to już inna kwestia. Mam je 2 tygodnie i na razie nie zauważyłem jakiś większych zarysowań czy uszkodzeń. Zatem jest duża szansa, że przetrwa.
